wtorek, 30 sierpnia 2011

RAW Supershow 29.08.11

Galę otworzył nie kto inny a Triple H, dodając że mamy dziś Supershow, co równa się z gościnnym występem zawodników ze SmackDown! We wtorek czeka nas to samo, tylko że to gwiazdy RAW wystąpią na niebieskiej gali.


HHH był wyraźnie niezadowolony z tego co stało się tydzień temu, więc postanowił przywołać Nash'a do ringu by ten powiedział dlaczego okłamał swojego przyjaciela. Pojawił się ktoś zupełnie inny, był to CM Punk.


Punk jeszcze dobrze nie rozwinął skrzydeł gdy na rampie pojawił się Kevin Nash. W tle (o dziwo !) zabrzmiała muzyka nWo. Gdyby miesiąc temu ktoś mi powiedział że będzie mi to jeszcze dane usłyszeć w WWE pewnie bym go wyśmiał. Theme ten przywołuje wiele wspaniałych wrestlingowych wspomnień, ale osobiście uważam że jeśli Kev występuje sam powinien raczej używać motywu 'Diesel Blues', sądzę że bardziej pasuje do solowych występów Diesla. Nie jest to najważniejsze oczywiście, 'Rockhouse' też fajnie znów usłyszeć u Vince'a.


Triple H powiedział m.in. że trudno będzie mu zaufać, bo skłamał mu prosto w twarz. Paul powiedział że tym razem naprawdę powinien już sobie pójść. Big Daddy Cool odpowiedział że nigdzie się nie wybiera ponieważ John Laurinaitis zaproponował mu bardzo lukratywny kontrakt. WWE COO nie zwolnił Nash'a ale nakazał przestać mu kłamać. Reakcja Punk'a była dość wymowna :)


CM ironizował radość z powrotu The Kliq gestykulując 'cykający' zegarek. Kev zaproponował rozwiązanie, miała być to walka Kevin Nash vs CM Punk. Ten drugi dodał że może jeszcze wszystko odbędzie się na Night of Champions. Niezbyt zadowolony HHH potwierdził pojedynek. Na rampie pojawił się WHC - Randy Orton, i bynajmniej nie po to by wtrącić się do rozmowy, czas na jego walkę.


Jego przeciwnikiem będzie także mistrz, tyle że Stanów Zjednoczonych - Dolph Ziggler.


Mogę powiedzieć że najlepszą walkę gali dostaliśmy w openerze. Sądzę że Mr. I'm Perfection może już w tym roku na stałe wbić się do Main Event'ów, umiejętności na pewno posiada, brakuje mu może .. pleców w kimś ? Jakby nie patrzeć Ziggler mimo krótkiej przygody z obecnym nazwiskiem jest już nieźle utytułowany.  W swojej kolekcji posiada: Mistrzostwo Interkontynentalne, Mistrzostwo US a także wykantowane, ale jest - Mistrzostwo Wagi Ciężkiej. Ziggler niegdyś zdobył ze Spirit Squad'em Pasy Drużynowe, ale to inna bajka.


Orton przypiął przeciwnika po bolesnym RKO, lecz Ziggler powinien być z siebie dumny. Przy narożniku stała oczywiście Vickie Gurrero która w najbliższym czasie pewnie zostanie na stałe menadżerką Jack'a Swagger'a, który wszystkiemu się bacznie przyglądał.


Na RAW widzimy John'a Cena'e, których chwycił za mikrofon. 'The Kids Champion' żalił się na temat Alberta Del Rio, przerwał mu Mark Henry.

 

WSM nie powinien czuć się bezpiecznie po tym co zrobił Sheamus'owi na poprzednim SD!. Mark oczywiście pochwalił się swoim czynem, nawiązując także do tego że kontuzjował Big Show'a i innych. Gdy Henry rozpoczął temat Mistrzostwa Wagi Ciężkiej na rampie pojawił się dawno niewidziany na RAW - Christian. Jak sądzicie czego się domagał ? :)


Cena nie pozwolił sobie na wiele z ich strony. Zawodnicy niebieskiego brandu są gotowi by zaatakować gwiazdę RAW. Na pomoc przybiegł mu Sheamus.


Na wczorajszym RAW nieobecny był Del Rio, także trzeba było upchać do jakiejś walki 9-krotnego mistrza WWE. CC i WSM darowali sobie konfrontacje i wyszli z ringu. Tak czy inaczej jest to ME Supershow RAW. Na 'bekstejdżu' Triple H przypomniał Laurinatis'owi że jest jego szefem.

CM Punk vs The Miz. Walka może nie była tak dobra jak opener lecz na pewno była niezła. Punk wygrał przez dyskwalifikacje ponieważ został zaatakowany przez nowego tag-team partnera Miza - R-Truth'a.

 

Gdy 'Awesome Truth' obijali Brooks'a do wszystkiego dołączył Big Sexy - Kevin Nash, który wykonał na nim Powerbomb.

 

Sądzę że Hunico aka Sin Cara w 'nieswoim' gimmicku radzi sobie całkiem dobrze. Fakt, wydaje mi się że 'zbotchował' jedną z akcji ale to nic złego, wielu się to zdarza, a poza tym pamiętajmy że jest to przecież zawodnik rozwojówki więc doświadczenie na galach nadawanych na żywo ma nikłe. Tak czy inaczej, jego przeciwnik Swagger był zbyt zainteresowany interwencją Ziggler'a by dokończyć pojedynek. Walka o Vickie trwa.

 
 

Nowi mistrzowie tag-team'ów - Kingston i Bourne mają jeszcze przed sobą obronę pasów. Znając obecny status byłych członów Nexus'a nie było to zbyt trudne.


Po przegranym pojedynku Otunga i McGillicuty mieli pretensje do Lawler'a i Ross'a, czyżby początek jakiegoś konfliktu ?


W międzyczasie jedna z sióstr Bella poradziła sobie z Kelly Kelly.


Walką wieczoru jest wcześniej zapowiedziany tag-team match - Christian i Mark Henry vs John Cena i Sheamus. Jednorazowa drużyna 'fejsów' oczywiście wygrała, a Cena i Sheam taunt'owali na narożnikach ringu. Przy tym samym telewizorze przy którym ostatnio widzieliśmy Triple H'a spotyka się właśnie on i Punk. HHH miał już chyba dość ciągłych dopiekań ze strony SES Soldier'a, co zaowocowało nam zmianą przeciwnika Philip'a na NoC. Nie będzie do Kevin Nash a sam .. Triple H ! Mam nadzieję że to jako walkę wieczoru, bo zobaczyć Del Rio i Cena'e na szczycie listy po dużo ciekawszym feudzie między The Kliq i Punk'iem będzie po prostu głupie.


RAW lepsze niż te zeszłotygodniowe. Na plus ciekawe rozwinięcie konfliktu na linii HHH-Nash-Punk. Dzięki temu nieco zawyżona ocena.

MOJA OCENA: -4/6

niedziela, 28 sierpnia 2011

SmackDown! 26.08.2011

Piątkowe SmackDown! otworzył WWE Hall of Famer, jeden z moich ulubieńców - Bret 'The Hitman' Hart. Były mistrz WWF i WCW był jednodniowym General Manager'em SD! ponieważ gala odbywała się w jego ojczyźnie, chodzi tu o Kanadę.


Bret powiedział że w przyszłym tygodniu na specjalnym SmackDown! które odbędzie się we wtorek o pas WHC zawalczy Christian i Randy Orton. Wnet do ringu wszedł ten pierwszy oczywiście narzekając na swój przykry los. Hart w zamian dodał do pojedynku stalową klatkę.



Mark Henry także przyszedł po swoje. WSM zagroził że jeśli nie zawalczy o pas stanie się coś złego, a chwilę później pojawił się Sheamus. Main Event gali to rewanż ze SummerSlam, Henry vs Sheamus. Mimo pojawienia się Hitman'a wszystko wyszło dość średnio i przewidywalnie.




Christian dostał pojedynek z Danielem Bryan'em. Wszystko wyglądało dobrze a Kanadyjczyk dał sobie radę z oponentem. Dziwne, zdobywca walizki ciągle przegrywa ? No chyba że CC wygrał bo gala odbywała się w jego ojczystym kraju.


Wade Barrett miał zawalczyć z lokalnym wrestlerem i nieco się oburzył. Mówił że rok temu poniżał Cena'e a teraz nawet nie mają dla niego przeciwników. Anglik opuścił ring.





Sin Cara vs Heath Slater. Walka podobno była nagrywana dwukrotnie z powodu Meksykanina. Do końca nie wiadomo kto wcielił się w Sin Cara'e, czy był to oryginalny Mistico czy Hunico. Mówi się o tym że w 'złej' walce postać odgrywał ten pierwszy a Hunico musiał za niego naprawić pojedynek. Ciekawe jak dalej wszystko się potoczy, bo była gwiazda CMLL ma podobno zostać zwolniona a na jego miejsce ma wskoczyć właśnie obecny zawodnik FCW.


Orton na dziś został zabookowany Ted'owi DiBiase'emu, albo raczej odwrotnie bo żmija uporała się z przeciwnikiem. Syn Million Dollar Man'a pojawił się oczywiście w towarzystwie Cody'iego Rhodes'a który był niezbyt zadowolony z przegranej 'kolegi'. Po walce wykonał na nim Cross Rhodes i założył mu torbę na głowę.

 

Kelly Kelly vs Tamina. I to tyle na temat pojedynku.

Jinder Mahal to fajna, świeża postać. Zadebiutował już jakiś czas temu a wciąż nie ujrzeliśmy go na żadnym PPV. Przy Khali'm nawet osoby które dostają czas antenowy giną. Ezekiel wykonał swój Submission na 'Punjabi Nightmare' i znów zdominował.

Rewanżową walkę z SS wygrał Sheamus przez CO. Jednak to nie taka wygrana jaką byśmy chcieli widzieć. Mark po gongu zaatakował wojownika rzucając go m.in. na stalowe schodki.


Mimo wystąpienia Bret'a na gali jakoś niezbyt zapamiętaliśmy to wydarzenie, i bynajmniej nie z powodu jakiegoś ciekawego wydarzenia. SD! bardzo średnie tym razem.

MOJA OCENA: -3/6

środa, 24 sierpnia 2011

Apoel Nikozja - Wisła Kraków, czyli smutna prawda na temat polskiej piłki

Można powiedzieć że Wisła po zeszłotygodniowej wygranej jedzie na Cypr przypieczętować jedynie swoje przejście do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie przepadam jakoś nazbyt za 'Białą Gwiazdą' ale chciałem by przeszli, poza tym ostatni raz Champions League gościło w naszej ojczyźnie w latach 96/97 za sprawą Łódzkiego Widzewa. Po tylu latach interesowania się piłką należy mi się zobaczyć polski klub w tych prestiżowych rozgrywkach bo ostatniego razu nawet nie pamiętam. Byłem zbyt mały i nawet jeśli oglądałem mecz siedząc na foteliku i popijając soczek najzwyklej nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.

Smuci fakt iż tym razem ojczysty klub był najbliżej zakwalifikowania się od dawien dawna i bynajmniej nie z powodu lepszej gry. UEFA na czele z Platinim od tego roku zmieniła drogę eliminacyjną w ten sposób by kluby którym daleko do Europejskich Gigantów mogli wreszcie spróbować swoich sił w Lidze Mistrzów. Dlatego też wczoraj mieliśmy 'przyjemność' zajęcia miejsca przed telewizorem i 'podziwiania.

Krakowska duma przyjechała na Cypr z jednobramkową zaliczką i chyba najbardziej na tym się skupiła. Pierwsza połowa to znaczna dominacja Apoelu. Piłkarze Wisły często gubili piłki a najczęściej pokazywanym przez kamerzystę piłkarzem był Junior Diaz który ewidentnie się wyróżnił KILKOMA obronami piłki ale także WIELOMA błędami.


30 minuta należała do Cypryjczyków i bo błędzie bramkarza gości na listę strzelców wpisał się niejaki Manduca. Życzyłem Wiśle by utrzymała tylko ten wynik do przerwy bo napór gospodarzy był ogromny. Wynik 1:0 - 1:0 daje nam możliwość rzutów karnych, jednak tak się nie stało.


Bardzo dobrze dysponowany tego dnia Ailton wbił piłkę do siatki na 2:0. Wtedy poczułem że Wisła jest już na przegranej pozycji, ale pomyliłem się. 71 minuty gry to niezła bramka Wilka. Gol dawał 'Białej Gwieździe' Ligę Mistrzów, trzeba było jedynie utrzymać wynik do końca spotkania. Gdy myśleliśmy że już wszystko przesądzone i fartem dostaniemy te wymarzoną fazę grupową Ailton znów dał się we znaki. W 87 minucie spotkania zaskoczył krakowskiego bramkarza i otrzymaliśmy wynik 3:1. Ligo Mistrzów - żegnaj.

Dziwne że kraj w którym najpopularniejszym sportem jest piłka nożna tak mocno kuleje jeśli chodzi o ten sport. Kraj z którego znani są Boniek czy Deyna jest obecnie na 65 miejscu rankingu FIFA a wyprzedza nas Czarnogóra która po rozłące z Serbią na papierze istnieje od 2006 (!) roku. Brzmi śmiesznie. Jedyny argument który ratuje reprezentacje to ten, że nie gramy o punkty bo jako gospodarze Euro 2012 nie przechodzimy przez eliminacje a co za tym stoi gramy mniej a to równa się z mniejszą ilością punktów (co za przejścia !) - nawet za wygrane. Na nieszczęście istnieje coś takiego jak korupcja. Jak jakiś piłkarz może dać z siebie 100% znając wynik z góry ? To nie wrestling. Kolejna sprawa to polskie kluby. Gdy jakiś narodowy piłkarz odnajduje się w lidze, strzela bramki, jest powoływany do reprezentacji to po cholerę sprzedawać go do angielskiego drugoligowca albo tureckiego średniaka ? Rozumiem, przyjdzie oferta z Borusii Dortmund czy Celticu Glasgow to sprzedaż takiego piłkarz to niezłe promo i dobre pieniądze. Ale jak liga może być dobra skoro wszyscy z niej uciekają jak tylko nadejdzie ku temu okazja ? A menadżerowie i prezesowie ich nie zatrzymują bo po co ? Wstawią sobie kogoś innego na miejsce piłkarza a budżet zostanie zasilony. Następne co mnie gryzie to trenerzy. Leo Beenhakker doprowadził reprezentacje pierwszy raz w historii do Finałów Mistrzostw Europy. Fajnie, Leo bohater narodowy, dziękujemy Panu, Pan jest wspaniały. Odpadliśmy już w fazie grupowej po 2 przegranych i jednym remisie ze statystycznie wtedy najsłabszą drużyną grupy. Po mistrzostwach winą został obarczony Leo a 2 miesiące później poleciał za zwykłe niedogadanie, bo gdyby Lato chciał to by zostawił trenera nawet gdyby naraz prowadził reprezentację i Real Madryt, a holender został jedynie dyrektorem technicznym Feyenoordu Rotterdam. Obecnie trenerem kadry jest Franciszek Smuda, i mimo małej sympatii wielu ludzi do tej osoby ja czuję że na Euro za rok możemy się zdziwić .. Bo jeśli nie na mistrzostwach w Polsce to kiedy ?

wtorek, 23 sierpnia 2011

RAW 22.08.11

Początek poniedziałkowej gali i rozpoczął się zaskoczeniem. Jako pierwszy nie pojawił się Triple H a Alberto Del Rio ! Nowy mistrz federacji zaczął swoim 'my name is ..' lecz przerwała mu wspaniała muzyczka: dy dy dy dy (grubiej), dy dy dy dyyy JABADU ! A na rampie pojawił się oczywiście John Cena.

 

Przypomniał on o tym że ma jeszcze walkę rewanżową o pas WWE, lecz nie tylko on .. CM Punk także pojawił się w ringu żądając tego samego. Alberto nie był zbyt zadowolony faktem iż zawodnicy przeszkadzają mu fetować swoją obronę pasa sprzed tygodnia. Rozwiązać spór musiał nie kto inny a HHH.

 

Nowy prezes WWE ogłosił Main Event poniedziałkowej gali i będzie to właśnie walka o to kto pierwszy wykorzysta możliwość #1 Contender'a na gali NoC. John Cena vs CM Punk.


Dla Alberta także wymyślono kolejną przeszkodę. Zawalczy w pierwszej walce gali a jego przeciwnikiem będzie John Morrison.

 

Samo zwycięstwo oczywiście nie zadowoliło obecnego mistrza WWE, po walce założył na byłym mistrzu ECW swój główny chwyt a Ricardo wymachiwał pasem przed nosem 'Szamana Seksu' w stylu: 'zobacz jaki ładny pas, zobacz, chcesz go ? on nie jest dla ciebie !'


Ciąg dalszy historii związanej z Vickie i pasem US. Nowa menadżerka Swagger'a to oczywiście Pani Gurrero. Jego oponent do Alex Riley.


Chwilę po gongu przybiegł Dolph Ziggler rzucając pretensje w stronę Vickie przy okazji chyba niechcący ją popchnął. Jack zainterweniował lecz gdy wbiegł na ring Alex już na niego czekał by wykonać roll-up. Wściekła menadżerka wraz z Dolph'em upuściła arenę.


Pora na kolejne tłumaczenie Kevina Nash'a, tym razem Big Sexy musiał stanąć twarzą w twarz z HHH.


Po chwili rozmowy Paul zaproponował przyjacielowi z The Kliq opuszczenie ringu gdy pojawił się CM Punk. Oczywiście powiedział on kilka słów od siebie ale dodał także że nie uderzył Kev'a tydzień temu ale zrobi to teraz, a sprawiedliwy szef mu na to nie pozwolił. Punk już zdecydowanie podniósł ciśnienie HHH'a ale to Nash go uderzył. Triple H wściekł się i razem ze swoim przyjacielem opuścił arenę. Na zapleczu podobnie jak w ringu, pożegnał Diesla i powiedział żeby lepiej już sobie poszedł.

 
 

Czułem że Otunga i McGillicutty (Kojarzący się ze szkocką maszynką i orzeszkami, przez swoje nazwisko) stracą pasy bo tydzień temu pojawili się na RAW. Ich praca to obrona pasów przeciwko Kingston'owi i Bourn'owi.

 

Air Bourne i mamy nowych mistrzów drużynowych znikąd. Czy to dobrze ? Sądzę że tak. Bo co to za mistrzowie którzy nawet nie pojawiają się na głównych tygodniówkach. Chwilę później chyba narodził się nowy heel'owy team - The Miz i R-Truth. Błagałem w myślach by tylko za chwilę nie nazwali siebie 'Awesome Truth' albo jeszcze gorzej. Kiedyś team'y miały dobre nazwy i nie były połączeniami ksywek albo tekstów z ksywkami, np. Legion of Doom, Demolition czy Mightnight Express. Teraz mamy JeriShow, ShowMiz albo inne wynalazki. To brzmi najgorzej. Tak czy inaczej, gratulujemy nowym mistrzom drużynowym.

 

Ah te sztuczna celebracja powyżej .. Mimo tego lubię takie momenty.

Widzimy że John Laurinaitis przekazuje wiadomość o domniemanym wypadku Kevina Nash'a który wylądował w szpitalu. Chyba każdy wtedy myślał że za wszystkim stoi Punk. Triple H pojechał do szpitala.


Cena vs Punk. A obok stołu komentatorskiego Alberto Del Rio.

 

Podczas niezłej walki byłych mistrzów federacji na rampie znów pojawił się Nash, który jednak w szpitalu nie jest. Udało mu się na tyle zwrócić uwagę Punka by Cena mógł spokojnie wykonać na nim swój AA. Mamy nowego pretendenta.

 

Po wyłonieniu zwycięzcy Alberto wbiegł na ring by go nieco osłabić. Mimo prób ciężko było go powstrzymać.


Ogólnie to WWE ZNÓW NIESTETY pokazuje że pas nie jest tu najważniejszy, przynajmniej nie wtedy kiedy Cena jest zdolny do walk. Mimo tego że Del Rio ma tytuł, że Nash z niewyjaśnionych przyczyn zaatakował Punk'a to wszystko i tak się kręci wokół jednej osoby. Na jaką cholerę mu znów ten #1 Contender ? Nie jest mu do niczego potrzebny pas co z resztą zostało udowodnione ostatnio - John Cena mając główny tytuł federacji był w tym samym miejscu gdzie jest teraz. To nie Truth'owi, Miz'owi, Punk'owi czy Del Rio szukali przeciwników, to Cena'ie ich szukali. Alberto ma pas - okej fajnie ale i tak na wszystko popatrzymy przez pryzmat John'a. I teraz co, John wygra pas na NoC i co z nim zrobi ? Miz miał fajny, długi i całkiem pomysłowy title run, co mnie aż zdziwiło. Punk też miał niezły bo uratował te wakacje jeśli chodzi o wrestling ale zbyt krótki żeby się nim NAZBYT podniecać. I denerwuje mnie to bo lubię Cena'ę, ale granice już zostały przekroczone po wczorajszym zdobyciu przez niego możliwość walki jako pierwszemu. Dziękuję.

Moja wypowiedzieć równa się z dużym minusem. Plus to nowi mistrzowie i sytuacja na linii HHH-Punk-Nash.

MOJA OCENA: 3/6