piątek, 12 sierpnia 2011

WWE Superstars 11.08.2011

Superstars, czyli tygodniówka reklamowana największymi gwiazdami WWE, i żeby było śmieszniej, nigdy się na niej nie pojawiają. To tak pokrótce. Gala ta najczęściej postrzegana jest jako 3 liga, i wcale się temu nie dziwię. Rzadko odbywają się tam jakieś feudy, występują tam ludzie którzy czasem nawet nie mają podpisanego kontraktu, i są tam po to by się tylko komuś podłożyć, i wczoraj taka historia miała miejsce. Fakt, od dłuższego czasu Superstars to lekki progres, pojawiają się tam zawodnicy którzy coś znaczą dla federacji a nawet niektórzy byli mistrzowie.



Na wczorajszej gali odbyły się 4 pojedynki. Jako pierwszy na rampie pojawił się Ted DiBiase Jr., syn jednego z najwybitniejszych wrestlerów The Million Dollar Man'a.


Jego przeciwnikiem tego wieczoru był niejaki Trent Barreta, za którym (nie kwestionując jego umiejętności ringowych, które są przynajmniej dobre) nie przepadam. Jakby zmienić mu gimmick i coś zrobić z jego wyglądem mógłby być co najmniej solidnym mid-carder'em. Póki co kojarzy mi się z jakimś dziwnym wieśniakiem, a jego theme pieczętuje moja słowa.


Pojedynek przebiegł dość szybko a inicjatywa przejawiała się po obu stronach. Ted obecnie współpracuje ze swoim byłym tag-team partnerem Cody Rhodes'em. Były 'Dashing' jest jakby mentorem (?) DiBiase'ego, który to wykonuje jego polecenia. Szczerze to pasowali oni do siebie jako Legacy, teraz jakoś dziwnie to wygląda.


Wszystkiemu bacznie przygląda się Cody który według scenariusza ma złamany nos już od ponad pół roku (!). Brzmi co najmniej jak absurd. Mam nadzieję że Rhodes w najbliższym czasie powróci do swojego gimmick'a 'Lśniącego' bo to co jest teraz chyba powinno się skończyć najpóźniej po Wrestlemanii.



Ted z niemałym problemem uporał się z Trentem. Wykonał on na przeciwniku Dream Street kończąc starcie.

Drugim pojedynkiem na Superstars była walka div. Tamina została przypięta przez Alicia'e Fox. Jimmy 'Superfly' Snuka raczej nie był zadowolony z przegranej córki.


Przedostatnią konfrontacją tego wieczoru było starcie pomiędzy wracającym do WWE Brodus'em Clay'em a lokalnym wrestlerem Aaron'em James'em który znany jest już 'WWE Universe' jako AJ Kirsch z Tough Enough. Kompletny Squash, Brodus zmiażdżył go jak chciał.








Ostatnia potyczka tej tygodniówki odbyła się między mistrzami tag-team David'em Otunga i Micheal'em McGillicutty a (jakże wspaniałą drużyną) Santino'em Marella i Evan'em Bourne'em (Jezu, co za nazwiska). Pierwsi to ostatni zawodnicy którzy byli w Nexus'ie. 







Nie mam pojęcia skąd WWE bierzy tych popaprańców typu Santino. Walkę sędziował mój ulubiony arbiter - Jay-Z.




Mimo całej sympatii związanej z Nexus'em i chęcią zobaczenia ich jeszcze kiedyś razem to wolałbym gdyby David i Michael stracili pasy. Są słabymi mistrzami. Przynajmniej tak ich bookują, że pojawia się na RAW tak często że do tej pory niezbyt dobrze idzie mi wymawianie nazwiska 'McGillicutty'. Dałbym w końcu pasy braciom Uso, to chyba jedyny tag-team który nie jest 'z dupy' w WWE. Mówi się o tym że Triple H chce podciągnąć dywizję drużynową i mam nadzieję że tak się stanie. Dobrze że HHH widzi co kuleje w federacji. Chyba już każdy słyszał o kontraktowaniu Kings of Wrestling, czyli chyba najlepszym tag-team'ie obecnie w Ring of Honor. Ostatnio czytałem nawet o chęci ściągnięcia Beer Money z TNA. To by było świetne. Także Paul, wszystko w Twoich rękach.

Dziwna walka. Powinni sobie dać spokój z tym 'podrabianym' Włochem. Choć lepszy on niż Eugene. Mimo skoczności Evan'a to były Nexus uporał się ze swoimi oponentami.







Na pewno cieszę się z powrotu Brodus'a i robienia z niego terminatora. Obecnie tylko Mark Henry jest dużym heel'em i na pewno jakiś się jeszcze przyda, ale bardziej na RAW. Szkoda tylko że Clay nie jest już ochroniarzem Del Rio. No i tak jak pisałem wcześniej David i Michael powinni stracić te pasy, bo zniknęły przy nich jak dawno u nikogo. Brak Zack'a Ryder'a chyba oznacza coś dobrego.


MOJA OCENA: -3/6 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz