Zacząłem od szybkiej lekcji historii, pora na recenzje gry przy której ja, i pewnie wielu innych spędzało radosne chwilę dzieciństwa.
'Felix the Cat' gra z 1992, początkowo stworzona na konsole Nintendo Entertainment System, czyli na popularnego NES'a, a już rok później na GameBoy'a przez firmę Hudson Soft. Dlaczego recenzuję grę na Pegasusa w 2011 ? A no dlatego że to jedyna konsola wideo w jakiej byłem posiadaniu, wciąż nudnymi wieczorami w nią gram a poza tym znajduję w starych grach coś czego brakuje wielu nowym, mianowicie KLIMATU.
Dzięki Bogu jestem szczęśliwym posiadaczem starej konsoli jak i tego kartridża, więc mogłem zaszczycić blog zdjęciami i filmikami, robionymi aparatem wprost z mojego TV.
Do rzeczy. Jak na 'Nesowe' gry 'Felix the Cat' wyróżnia się przede wszystkim rozbudowaniem. Fabuła nie powala (jak przy większości starych gier) ale przyciąga grywalność, a przede wszystkim właśnie to rozbudowanie gry. Mamy 9 światów (Mario ma więcej, prawie wszystkie się zlewają) co nie znaczy że to minus. Każdy świat ma jakoś po 2, 3 osobne 'plansze' do przejścia a na końcu każdego 'wordsa' znajduję się Boss, którego trzeba pokonać by móc grać dalej. Brzmi banalnie.
Przykładem na potwierdzenie moich słów nt rozbudowania gry jest to że prócz zwykłego poruszania się możemy jeździć motorem lub czołgiem, latać przy pomocy parasolki, balona i samolociku, pływać kajakiem lub na delfinie a pod wodą używać rurki do nurkowania, wspomóc się żółwiem wodnym a także poczuć się jednym z Beatlesów śmigając żółtą łodzią podwodną.
Fabuła gry nie jest zbyt wyszukana, zły Pan Doktor chciał zdobyć magiczną torbę Felix'a, ten na to nie przystał a czarny bohater porwał jego kobietę. Doktorek wiedział jak zwabić Kota do siebie ale żeby nie było zbyt łatwo uciekł baaardzo daleko a po drodze rozstawił miliony pułapek na naszego głównego bohatera. Jak wcześniej wspomniałem w grze mamy 9 światów a na końcu każdego znajdują się przedziwni Bossowie, raz jest to latająca pralka, raz pies z pistoletem a raz chyba (chyba, bo na takiego mi wygląda) Okularnik-Amerykanin lat '90 na jakiejś lamie albo czymś takim. Najgroźniejszym i najtrudniejszym Bossem jest sam Doktorek, ukrywający się w jakimś dziwnym statku przypominającym łódź podwodną bohatera.
Jeżeli Twój aktualny tryb to chod magikiem a np. w trybie powiedzmy .. lotu posiadasz samolot nie będziesz miał raczej problemu z pokonaniem Bossa. Jedyny W MIARĘ trudny przeciwnik to sam Pan Doktor. Na obrazku powyżej Felix walczy z Bossem drugim, niejakim psem z pistoletem, niestety miota typem i nie byłem w stanie go uchwycić. Tryb wodny, czy to pływanie czy też nurkowanie moim zdaniem pozwala na najwięcej manewrów. Swoją drogą, to koty nie boją się wody ?
Kończąc, chciałbym przypomnieć, że stare nie zawsze znaczy przestarzałe, i jeżeli coś już nie jest w modzie wcale nie musi równać się z kichą bądź żenadą. 'Felix Kot' jest czystym przykładem na coś co może być fajne a zarazem nie obciachowe. Jedyny minus gry to to, że jest trochę zbyt łatwa. Moja skala jest 'pegasusowa' więc inna, a ponadczasową pracę firmy Hudson można śmiało nazwać 'Nesowym Dziełem'.
MOJA OCENA: -6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz