środa, 24 sierpnia 2011

Apoel Nikozja - Wisła Kraków, czyli smutna prawda na temat polskiej piłki

Można powiedzieć że Wisła po zeszłotygodniowej wygranej jedzie na Cypr przypieczętować jedynie swoje przejście do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie przepadam jakoś nazbyt za 'Białą Gwiazdą' ale chciałem by przeszli, poza tym ostatni raz Champions League gościło w naszej ojczyźnie w latach 96/97 za sprawą Łódzkiego Widzewa. Po tylu latach interesowania się piłką należy mi się zobaczyć polski klub w tych prestiżowych rozgrywkach bo ostatniego razu nawet nie pamiętam. Byłem zbyt mały i nawet jeśli oglądałem mecz siedząc na foteliku i popijając soczek najzwyklej nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.

Smuci fakt iż tym razem ojczysty klub był najbliżej zakwalifikowania się od dawien dawna i bynajmniej nie z powodu lepszej gry. UEFA na czele z Platinim od tego roku zmieniła drogę eliminacyjną w ten sposób by kluby którym daleko do Europejskich Gigantów mogli wreszcie spróbować swoich sił w Lidze Mistrzów. Dlatego też wczoraj mieliśmy 'przyjemność' zajęcia miejsca przed telewizorem i 'podziwiania.

Krakowska duma przyjechała na Cypr z jednobramkową zaliczką i chyba najbardziej na tym się skupiła. Pierwsza połowa to znaczna dominacja Apoelu. Piłkarze Wisły często gubili piłki a najczęściej pokazywanym przez kamerzystę piłkarzem był Junior Diaz który ewidentnie się wyróżnił KILKOMA obronami piłki ale także WIELOMA błędami.


30 minuta należała do Cypryjczyków i bo błędzie bramkarza gości na listę strzelców wpisał się niejaki Manduca. Życzyłem Wiśle by utrzymała tylko ten wynik do przerwy bo napór gospodarzy był ogromny. Wynik 1:0 - 1:0 daje nam możliwość rzutów karnych, jednak tak się nie stało.


Bardzo dobrze dysponowany tego dnia Ailton wbił piłkę do siatki na 2:0. Wtedy poczułem że Wisła jest już na przegranej pozycji, ale pomyliłem się. 71 minuty gry to niezła bramka Wilka. Gol dawał 'Białej Gwieździe' Ligę Mistrzów, trzeba było jedynie utrzymać wynik do końca spotkania. Gdy myśleliśmy że już wszystko przesądzone i fartem dostaniemy te wymarzoną fazę grupową Ailton znów dał się we znaki. W 87 minucie spotkania zaskoczył krakowskiego bramkarza i otrzymaliśmy wynik 3:1. Ligo Mistrzów - żegnaj.

Dziwne że kraj w którym najpopularniejszym sportem jest piłka nożna tak mocno kuleje jeśli chodzi o ten sport. Kraj z którego znani są Boniek czy Deyna jest obecnie na 65 miejscu rankingu FIFA a wyprzedza nas Czarnogóra która po rozłące z Serbią na papierze istnieje od 2006 (!) roku. Brzmi śmiesznie. Jedyny argument który ratuje reprezentacje to ten, że nie gramy o punkty bo jako gospodarze Euro 2012 nie przechodzimy przez eliminacje a co za tym stoi gramy mniej a to równa się z mniejszą ilością punktów (co za przejścia !) - nawet za wygrane. Na nieszczęście istnieje coś takiego jak korupcja. Jak jakiś piłkarz może dać z siebie 100% znając wynik z góry ? To nie wrestling. Kolejna sprawa to polskie kluby. Gdy jakiś narodowy piłkarz odnajduje się w lidze, strzela bramki, jest powoływany do reprezentacji to po cholerę sprzedawać go do angielskiego drugoligowca albo tureckiego średniaka ? Rozumiem, przyjdzie oferta z Borusii Dortmund czy Celticu Glasgow to sprzedaż takiego piłkarz to niezłe promo i dobre pieniądze. Ale jak liga może być dobra skoro wszyscy z niej uciekają jak tylko nadejdzie ku temu okazja ? A menadżerowie i prezesowie ich nie zatrzymują bo po co ? Wstawią sobie kogoś innego na miejsce piłkarza a budżet zostanie zasilony. Następne co mnie gryzie to trenerzy. Leo Beenhakker doprowadził reprezentacje pierwszy raz w historii do Finałów Mistrzostw Europy. Fajnie, Leo bohater narodowy, dziękujemy Panu, Pan jest wspaniały. Odpadliśmy już w fazie grupowej po 2 przegranych i jednym remisie ze statystycznie wtedy najsłabszą drużyną grupy. Po mistrzostwach winą został obarczony Leo a 2 miesiące później poleciał za zwykłe niedogadanie, bo gdyby Lato chciał to by zostawił trenera nawet gdyby naraz prowadził reprezentację i Real Madryt, a holender został jedynie dyrektorem technicznym Feyenoordu Rotterdam. Obecnie trenerem kadry jest Franciszek Smuda, i mimo małej sympatii wielu ludzi do tej osoby ja czuję że na Euro za rok możemy się zdziwić .. Bo jeśli nie na mistrzostwach w Polsce to kiedy ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz