Jaka tygodniówka takie walki. Pojedynek Tytusa i Younga okazał się kompletną klapą i żadne mi z tego DQ było. Po tym jak O'Neill wygrał, wygłosił promo, wygląda na to że zawodnik przeszedł heel turn.
Na backstage Curtis przygotowuje się do ślubu z Maxine który odbyć ma się na tym 'show'.
W drugiej walce Percy Watson pokonał Heatha Slatera. Sądzę że 'One-man Rock Band' niedługo poleci. Jobbować rookies czy karzełkowi ?
Na zapleczu bracia Usos wpadli na Maxine. Ta nieco się oburzyła ponieważ mogli uszkodzić jej pięęękną sukienkę prosto z Włoch.
Następnie Tyler Reks i Curt Hawkins pokonali Trenta Barrettę i Yoshiego Tatsu.
Czas na 'wielki ślub'. Skoro to Las Vegas, to nie może zabraknąć Elvisa, w którego wcielił się Matt Striker (o zgrozo).
Wpierw pojawił się pan młody czyli Johny wraz ze świadkiem. Chwilę później zobaczyliśmy na rampie Maxine. Gdy już prawie doszło do zalegalizowania nowego małżeństwa wpadł Derrick.
Bateman udowodnił że to nie on wysłał wiadomość. Zrobił to sam Curtis. Doszło do lekkiego brawlu a na końcu Derrick i Maxine pocałowali się.
100 odcinek wcale nie był dobrym odcinkiem, i każdy inny z sezonu pierwszego czy nawet drugiego był ciekawszy. Śmieszne DQ + ślub zrobiony naprawdę 'na odpierdol' - te elementy sprawiły że nie przekonałem się do oglądania tej tygodniówki i nim znów włączę sobie NXT minie chyba trochę czasu.
MOJA OCENA: 2/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz