Odcinek rozpoczął się od gościnnego występu niejakiego Mika. Następnie pojawił się Harbhajan Singh - promotor RkK a na co dzień krytyk.
Singh zajął się zapowiadaniem zawodników z rosteru. W odcinku pierwszym pojawili się: Chavo Guerrero, Maxx B (podobno zawodnik MMA), Sir Brutus Magnus, Doctor Nicholas Dinsmore (znany z WWE jako Eugene), Sonjay Dutt, Mahabali Veera, Scott Steiner, 'Blueprint' Matt Morgan. Na końcu zobaczyliśmy komisarza RkK Jazzy Lahorie w towarzystwie Deadly Dandy.
Jak się okazało odbędzie się wielki turniej o Ring Ka King Heavyweight Championship ! Jeremy Borash próbował przeprowadzić wywiad z Morganem lecz przeszkodził mu w tym Magnus. Szybko przyłączyli się do niego Steiner i Dutt a rozłączył ich Danda.
Czas na pierwszy oficjalny pojedynek w Ring Ka King ! Po króciutkim pojedynku młody hindus Veera pokonał doktorka Dinsmore'a.
Na zapleczu Magnus rozmawiał przez telefon z 'bossem' a Big Poppa Pump mówił o zniszczeniu Morgana. Wrestlerzy byli oczywiście w towarzystwie Sonjaya.
Na rampie pojawił się American Adonis, znany fanom WWE jako Chris Masters. Zaproponował on swój challenge. Wybrał on osobę z publiczności a nagrodą dla niej była zawartość walizeczki. Jest w tym jeden ale to bardzo ważny haczyk - Trzeba wyjść z 'Adonis Locku' ! AA sponiewierał pretendenta do wygranej i opuścił ring uśmiechnięty.
Morgan gratulował Mahabaliemu przejścia do kolejnego etapu walki o główny/nowy pas federacji.
Czas na drugi i zarazem ostatni pojedynek 1 epizodu. Magnus vs 'Bluprint'.
Sam pojedynek raczej nie porwał, ale w sumie nie o to tutaj chodzi. Mimo iż zawodnicy walczyli maks. bezpiecznie i raczej nie próbowali pokazać Bóg wie czego w ringu to publiczność z Indii szalała ! Matt Morgan pokonał oponenta lecz po gongu wpadli Steiner i Dutt. Na pomoc mistrzowi tag-team w TNA przybiegł Veera. No .. i na tym się skończyło.
'Co kraj to obyczaj' - to przysłowie pasuje tutaj idealnie. Wygląd gali bardzo mi się podoba, bo ani za jaskrawy ani za ciemny. Publiczność wyje jak szalona - nie ma to jak dobry pop, ale oni wrzeszczą nieprzerwanie czy to góruje heel czy face i to aż kuje w uszy. Przebieg, walki i cała reszta przypomina oldschoolowy wrestling rodem z początku lat '80 w WWF - proste i zarazem dziwne gimmicki + walka za jedno krzywe spojrzenie ale jestem w stanie to zrozumieć ponieważ produkt jest skierowany dla hindusów. Zobaczymy w jakim stopniu i czy w ogóle jeszcze będę wracał do 'Ring Ka King' bo póki co nowy projekt TNA niezbyt mnie zachwycił.
MOJA OCENA: +3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz